Biegałem gdzieś po jakiejś całkowicie odludnej dolinie górskiej. Piękne, bezludne góry, tylko lasy i łąki. Nagle pojawiło się coś na niebie, powiększało i powiększało. Jakiś latający drapieżny ptak olbrzymich wielkości zaczął mnie ścigać. Zaczęła się ucieczka i pogoń. Zupełnie mnie to nie męczyło. Dobiegłem do jakiejś osady, na dworcu kolejowym zauważyłem jakąś dziewczynę. Szczupła, w obcisłych krótkich spodniach, czarna bluzka, w brązowych butach górskich, duże szeroko uśmiechnięte usta, dziwnie się uśmiechała. Przed nią też zacząłem uciekać. Okazało się to niemożliwe, nagle do pościgu dołączył wielki ptak- pra ptak. Ścigająca dziewczyna stała się współ- uciekinierką. Znów wróciliśmy do lasu i uciekaliśmy.